Szli z Lubina na Śnieżkę, by przypomnieć o chorych dzieciach kolegi. Choć nie udało się przeprowadzić wyprawy w ciągu jednego dnia, jak planowali, to szczyt wędrujący pracownicy ZG Rudna zdobyli.

 

Wiesław Gromysz, Piotr Stolc, Krzysztof Walacik i Maciej Mika – to drużyna, która postanowiła wybrać się na pieszo z Lubina na Śnieżkę. Marsz miał być symbolicznym zwróceniem uwagi na problemy zdrowotne dwóch trzyletnich dziewczynek, córek Mirosława Rabendy, pracownika ZG Lubin. Plan był prosty – w 26 godzin pokonać cała trasę. Sprawa okazała się trochę trudniejsza. – Po osiemdziesięciu czterech kilometrach marszu ja i kolega Piotrek nabawiliśmy się tak solidnych pęcherzy, że musieliśmy zrobić przerwę. Znaleźliśmy po drodze nocleg i kontynuowaliśmy wędrówkę na drugi dzień. Wieczorem w niedzielę doszliśmy na szczyt. Wejście było ciekawe, bo było sporo śniegu i dość mocno wiało, być może nawet z prędkością 100 km/h – relacjonuje Krzysztof Walacik – Może nie było aż tak spektakularnie, jak chcieliśmy, ale ważne, że nam się udało. Może uda się w końcu zdiagnozować tę chorobę. Może ktoś zwróci na to uwagę. Tylko o to nam chodziło. Mamy w planach kolejną wyprawę. Teraz już wiemy jak dokładnie się przygotować na taki dystans. Każdy z nas sporo biega, chodzi i jeździ na rowerze, ale to był trudny teren na tak długi marsz – mówił Krzysztof Walacik.

Dzieci, dla których panowie poszli w tak długą trasę, cierpią na niezdiagnozowaną chorobę, która ujawniła się, gdy miały około 6 miesięcy. Nagle ich rozwój fizyczny został zatrzymany. Dziewczynki po dziś dzień nie zrobiły jeszcze swojego pierwszego kroku. Choć nie wiadomo jeszcze co im dolega, to czekać nie można. Dzieci są poddawane codziennej rehabilitacji. To jednak w Polsce nie jest łatwe i tanie. Rodzice muszą z większością kosztów radzić sobie sami. NFZ finansuje niewielką część wszystkich wydatków. Wsparcie rodzina otrzymuje od ludzi dobrego serca. Czasami załoga KGHM zorganizuje jakąś akcję, dzięki której udaje się zebrać trochę przysłowiowego grosza. Tak było w lutym tego roku przy okazji „Ciasta, które pomaga i nie tuczy” – na wszystkich szybach ZG Lubin sprzedawano słodkie wypieki, przygotowane przez samą załogę.

Poprzedni artykułGimnazjaliści: egzamin łatwizna
Następny artykułŚmierć na budowie