XXVIII Bieg o Lampkę Górniczą przyciągnął do Lubina prawie 1400 osób z Polski i zza granicy. Zwycięstwo należało do Artura Kozłowskiego z Sieradza, który obronił tytuł z ubiegłego roku i Rosjanki Tatiany Vilisovej, startującej w Lubinie po raz pierwszy.

– Wynik mam chyba kilka sekund słabszy niż w zeszłym roku, ale mimo wszystko jestem bardzo zadowolony. Każdy bieg trzydziestominutowy to jest nie lada wyczyn, tym bardziej, że dziś jest wygrana w dobrej stawce. Są tu Kenijczycy i bardzo dobrzy zawodnicy z Polski. Na pierwszych 8 kilometrach trzeba było walczyć, ale potem udało mi się uciec. Pogoda okazała się wymarzona, bo uwielbiam biegać w deszczu. Łatwiej się wtedy oddycha – mówił Artur Kozłowski, który zdawał się nie być nawet zmęczony po dziesięciokilometrowym biegu. Najlepsza wśród kobiet okazała się Rosjanka Tatiana Vilisova. – To mój pierwszy udział w tym biegu. Nie znałam trasy. Nie wiedziałam czy są tam jakieś góry, więc na początku biegłam pomału żeby dotrwać do końca, ale na końcu było już ciężko – mówiła Tatiana.

Od kilku lat Bieg o Lampkę Górniczą jest wpisany w kalendarz imprez Polskiego Związku Lekkoatletycznego. – To oznacza, że w Polsce w tym samym czasie nie odbywają się inne znaczące biegi. Dzięki temu przyjeżdżają tutaj ci, którzy osiągają najlepsze wyniki sportowe. To buduje opinię o biegu i fantastyczną atmosferę. Organizacja tej imprezy to dużo zachodu, ale każdego roku uczymy się jakich błędów nie popełniać. Frekwencja mówi sama za siebie – warto się napracować, bo chętnych jest coraz więcej – mówił Krzysztof Tkaczuk, dyrektor naczelny ZG Lubin, które jest głównym organizatorem imprezy.

Pierwszych 1000 osób, które dobiegły do mety otrzymało medal okolicznościowy. Równolegle z biegiem głównym na stadionie RCS odbywały się inne konkurencje biegowe: Bieg Sztygarski na 1 Milę, Sztafeta Międzyzakładowa 4 x 400, Sztafeta Dyrektorska 4 x 100 oraz zawody dla dzieci i młodzieży.

Poprzedni artykułCzy nam to grozi?
Następny artykułZwiał bez samochodu