Gmina wiejska znalazła rozwiązanie problemu, z którym niemal w ostatniej chwili zostawił ją prezydent Lubina. Wypowiedział on wieloletnia umowę o współpracy dotyczącej nauki dzieci wiejskich w szkołach miejskich. Gmina ma już budynek dla gimnazjum.

Na co liczył prezydent Lubina? Najprawdopodobniej poza nim nikt tego nie wie bo znakomita większość obserwatorów poczynań Roberta Raczyńskiego najzwyklej w świecie ich nie rozumie wykonywanych przez niego ruchów.
Przypomnijmy prezydencka wojenka postawiła gminę pod ścianą. Prezydent twierdził, że gmina za mało płaci za swoje dzieci. Pojawiały się nawet informacje, że za część nie płaci. W trakcie całej awantury okazało się, że prezydent ze swoimi dyrektorami w szkołach „sam sobie strzelił w kolano” pozwalając na przyjmowanie dzieci poza wskazanymi,a ustalonymi przez radnych obwodami szkolnymi do innych niż wyznaczone szkół. To spowodowało, że gmina nie mogła dopłacać do tych uczniów, jak również finansować ich dowozu do. Kwestia finansowania nauki spadła wyłącznie na miasto. – Nasze rachunki z miastem są dokładnie opłacone co do jednego grosza zgodnie z wyliczeniami dokonanymi przez urzędników podlegających prezydentowi – mówi Irena Rogowska, wójt gminy Lubin. Nie mamy żadnych długów wobec miasta z tytułu kształcenia naszych dzieci.
Gmina szukała rozwiązania problemu. Nie udało się z kupnem budynku po banku koło Starostwa Powiatowego. Trudny w realizacji okazał się również plan ulokowania gimnazjów w wydzielonych częściach podstawówek należących do gminy. – Sprawdziliśmy oczekiwania rodziców i wyszło, że szkoła powinna być jednak w Lubinie. Zwróciliśmy się o pomoc m.in. do europosła Piotra Borysa – mówi Rogowska. – I okazało się, że może być trzecie rozwiązanie problemu kształcenia gimnazjalistów. – Miejsce dla uczniów jest w dawnym liceum medycznym a obecnie Zespole Szkół Ponagdimnazjalnych – mówi lubinianin Piotr Borys. – Ta szkoła jest powoli wygaszana, a dzięki współpracy będzie można ją nadal wykorzystywać.
Obiekt jest wyremontowany, stwarza niemal kameralne warunki do nauki. – Stawiamy na jakość, informatyzację i naukę języków, gimnazjalistom zaproponujemy to co najlepsze. Nie jest wykluczone, że za kilka lat to rodzice uczniów z miasta będą chcieli do „wiejskiego”, a nie „miejskiego” gimnazjum posyłać swoje pociechy bo np. będą tam znacznie lepsze warunki nauki.
Na razie w swojej oświatowej wojence prezydent ponosi kolejną klęskę. Jeżeli wójt do końca doprowadzi plan własnego gimnazjum za trzy lata Raczyńskiemu nie pozostanie nic innego jak zamknąć jedną szkołę, bo w systemie oświaty ubędzie mu ponad 400 uczniów.
– Ubolewam nad tym co się dzieje, nad tymi dziwnymi decyzjami prezydenta. Ubolewam tym bardziej, że kiedy byłem członkiem zarządu Lubina wtedy rozpoczynaliśmy współpracę z gminą dotyczącą wspólnego kształcenia dzieci miejskich i z terenów wiejskich – mówi Borys. – To było i jest korzystne dla obu stron. Przecież gmina dokładała się nie tylko do kosztów kształcenia, ale i remontów nie swoich szkół w mieście dlatego, że chodziły do nich dzieci z okolic Lubina.
Gmina podpisała już wstępną umowę na kształcenie gimnazjalistów w budynku Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych. Dzisiaj na sesji gminy zapadnie decyzja o zmianie obwodów do których będą uczęszczali gimnazjaliści udający się do pierwszej klasy – z obwodów wg planu wypadną szkoły miejskie. Jeżeli tak się stanie będzie to ostateczne potwierdzenie, że miasto traci uczniów, a tym samym dodatkowe pieniądze z budżetu sąsiedniej gminy. Nauczyciele w mieście moga przygotować się na zwolnienia z pracy.

Poprzedni artykułLubinExtra! nr 39
Następny artykułZa wybryk zapłacą lubinianie?